Świąteczny festiwal iluzji

Gdy są święta, trzeba się radować. Jeśli nie odczuwacie ekscytacji, macie problem.

Ujęcie pierwsze: w przestronnej jadalni biesiaduje roześmiana gromadka. Pani domu, z gracją baletnicy, niesie wazę wypełnioną parującą zupą, a idealnie uczesane i zdyscyplinowane dzieci oraz dostojni seniorzy rodu, cieszą się na to danie tak bardzo, jakby głodowali przez miesiąc. Natomiast gospodarz, szczupły i swojsko przystojny mężczyzna, spogląda na żonę z uznaniem i miłością w oczach. Potem, wszyscy zgodnie sięgają po łyżki i delektują się wybornym, wielkanocnym Żurkiem Z Torebki. Towarzyszy temu magiczna, patetyczna atmosfera.
Ujęcie następne: Na dworze śnieg, a w domu rodzina, spontanicznie obejmująca się, całująca i pijąca Jedyną Słuszną Kawę. W centralnym punkcie pomieszczenia pyszni się rozłożysta, starannie udekorowana choinka, spod której goście zaraz wyciągną prezenty. I w jednym i drugim przypadku przekaz reklamowy wydaje się oczywisty: gdy są święta, trzeba się radować. Jeśli nie odczuwacie ekscytacji, macie problem.

fot. Mourad Saadi, CC0

fot. Mourad Saadi, CC0

No właśnie. Okazuje się jednak, że spora część ludzi nie utożsamia świątecznego czasu z euforią. Bywa, że nieuchronnie zbliżająca się wiosenna lub zimowa data sprawia, że ogarnia nas smutek i przygnębienie. W centrach handlowych zewsząd atakują Last Christmas i hostessowe aniołki z opłatkami, a marcowo-kwietniowe pisanki wraz z życzeniami Wesołego Alleluja kłująco przesączają się do podświadomości. Co ze mną nie tak? – myślimy. – Dlaczego nie podzielam tego wszechogarniającego entuzjazmu? Prawdopodobnie dlatego, że jest on sztucznie napędzany i wiarygodności w nim tyle, ile w zapewnieniach Michała Wiśniewskiego, że wreszcie znalazł prawdziwą miłość.

Bo święta z perspektywy kogoś dorosłego, to natłok obowiązków i refleksji. Kiedy, po wielu dniach przygotowań, mamy chwilę dla siebie, nachodzą nas (nie zawsze miłe) wspomnienia. Rozważamy, co wpłynęło na poluzowanie więzi z niektórymi osobami, podsumowujemy ostatnie miesiące i dokonujemy (nierzadko bolesnych) rachunków sumienia. Niby cieszymy się, gdy widzimy radochę na twarzach dzieci wypatrujących pierwszej gwiazdki albo szukających zajączka, ale wiemy też, że dla nas – jak mawiają czescy sąsiedzi – to se ne vrati.

Warto sobie uświadomić, że ambiwalentne uczucia związane ze świętami są normalne. Najgorsze, co możemy zrobić, to udawać zadowolenie – uwierzcie, wkrótce się ono wyczerpie i po paru godzinach festiwalu iluzji będziemy jechać na oparach.

A może dobre świętowanie nie oznacza dla nas suto zastawionego stołu oraz zabawiania gości, a raczej kojarzy się ze skromniejszym poczęstunkiem w kameralnym gronie i z pograniem w Scrabble/z pójściem na spacer? Mamy prawo do wyboru własnej, najbardziej komfortowej ścieżki, nie powinniśmy więc przejmować się tym, że ktoś pogrozi nam palcem i zagrzmi tak nie wypada, tak nie wolno!

Ważne, by być w zgodzie ze sobą i ze swoimi emocjami. Tego życzę Wam i sobie na ten Nowy Rok. Nie tylko od święta.

Marta Wiktoria Kaszubowska

Marta Wiktoria Kaszubowska

Doktor filozofii, autorka dwóch powieści beletrystycznych - Zapach tytoniu i Brakujące ogniwo, kulturoznawca.

Strona internetowa:
linkedin.com/marta-wiktoria-kaszubowska

Komentarze