Sezon na starość

Domy mody zostały przyparte do muru. Zmiana pokoleniowa to nie tylko zmiana na egzemplarze młodsze, ale przede wszystkim starsze, z zasobnymi portfelami.

I stała się jasność. Saint Laurent, Celine, Dolce & Gabbana, a wcześniej nieśmiało paru demaskatorskich prekursorów, oficjalnie obwieścili światu i Panu Bogu, że wraz z nadejściem wiosny Anno Domini 2015, możemy oficjalnie przyznawać się do tego, że jesteśmy starzy, będziemy starzy, a w naszych rodzinach żyją osoby, do tej pory przez świat mody uznawane za starsze niż piramidy. Światowe marki równie dyskretnie poinstruowały masy, że lepiej być starym niż grubym, czyli jest przyzwolenie na bycie starym, ale chudym starym, z czego w absolutnie boski włoski sposób wyłamali się Dolce & Gabbana. Klientela się w latach posuwa, jakieś ustępstwa trzeba poczynić, Anna Wintour też nie młodnieje, a Vogue jednak wyznacznikiem stylu jest i basta. Z duchem czasu trzeba iść. I trendów.

Dolce & Gabbana, Summer 2015
Dolce & Gabbana, lato 2015

Ostatnie słowo ma kluczowe znaczenie, bowiem ten fantastycznie przyjęty przez media coming out starości, nie jest efektem dobrego serca Karla Lagerfelda czy PR-owców modowego biznesu. To dobrze obliczony na efekt wyrażony w pieniądzu manewr, od jakiegoś już czasu powoli testowany i prognozowany w trendach na nadchodzące lata. Oczywiście złożony temat przewidywania przyszłości opiera się zarówno na trudnej do zdefiniowania intuicji, jak również twardo stojących na ziemi czynnikach makro i mikroekonomicznych, socjologii i demografii społeczeństw. Dane są nieubłagane – wieczna młodość nie istnieje, Dorian Grey to fikcja, a najbliższe lata upłyną pod znakiem przysypanych srebrem głów większości obywateli krajów rozwiniętych.

Moda sferą delikatną jest. Z klientem trzeba ostrożnie, bo obraźliwy i drażliwy, więc właściwy przekaz to kwestia kluczowa. U Dolce & Gabbana starość jest prawdziwie, impulsywnie sycylijska, tę wersję biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza, Heidi Slimane poszedł w stronę artyzmu w osobie Joni Mitchell, który to motyw wykorzystywał już w różnych opcjach wiekowo-osobowych, a Celine zapodało prawdziwy hardcore bez upiększeń, personifikowany przez amerykańską pisarkę Joan Didion. Koniec świata blisko.

Magia magią, czary mary hokus pokus, ale za każdą firmową ideologią podąża proza życia czyli pieniądze, bo business is business, a klient, nawet jeśli będzie stary, nadal może wydawać u nas swoje pieniądze, a my będziemy z tego powodu zadowoleni do tego stopnia, że jego wiek nie będzie żadną przeszkodą. Ostatnimi czasy, uświadamialiśmy klientowi, że nie musi być ładny. Teraz pozwólmy mu być starym.


Joni Mitchell dla Saint Laurent, Joan Didion dla Céline

Osobiście, pomimo tego, iż mam pełną świadomość manipulacji, cieszy mnie fakt, iż świat mody przestał starość izolować. Martwi mnie, że to zaledwie kropla w morzu potrzeb i wielu jej zwyczajnie nie doczeka. W naszym kraju na pewno. Wierzę jednak, że niniejszym proces obecności starości w świecie został oficjalnie i nieodwracalnie rozpoczęty. Co prawda trochę kuriozum i tak jakby nowe odkrycie Ameryki, ale zawsze miło.

Zmiany świadomości społecznej w każdej dziedzinie, wymagają czasu i czarodziejska różdżka to tylko u J.K. Rowling, więc będzie to trochę trwało. Na tyle, że zdążymy spokojnie się zestarzeć. Taka jest prawda. Czy to źle, że pobudki są li tylko biznesowe? Domy mody zostały przyparte do muru. Zmiana pokoleniowa to nie tylko zmiana na egzemplarze młodsze, ale przede wszystkim starsze, z zasobnymi portfelami. Dzięki temu, nagle można bez ostracyzmu przyznać się do Tej Której Imienia Nie Wolno Było Wymawiać. Do Starości.

Cammelie

Cammelie

Pisze, bo lubi. Kiedy nie pisze, znaczy, że nie.

Prowadzi autorskiego bloga www.cammelie.com.

Komentarze