Rycerze ortalionu

Zazwyczaj można ich spotkać na ławce pod blokiem lub przy budce z kebabem, chyba że temperatura spada poniżej jakichś 5 stopni, wtedy absolwenci Wyższej Szkoły Robienia Hałasu przenoszą się na klatki schodowe ozdobione pokracznymi graffiti.

Hej, koleżko, masz jakiś problem? – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto czytając to wielce filozoficzne pytanie, nie miał przed oczami chudego albo okrągłego chłopaczka z czapką z daszkiem, w dresie w trzy paski, z popularnym atrybutem określanym jako kołczan prawilności. Oczywiście wszystko firmowe.

Ten, kto wychowywał się w szarych blokowiskach albo miał z nimi styczność, te niezwykłe postacie zna bardzo dobrze. Dresiarze to jedna z nielicznych subkultur, która w Polsce doskonale się zachowała. W zasadzie dresiarze niczym pokemony ewoluowały w SebixyKaryny – obecnie to określenie króluje w internecie.

Ale kim dokładnie są rycerze ortalionu? Są to osoby kierujące się swoistym kodeksem przekazywanym z dresiarskiego pokolenia na pokolenie. Od małego Sebixy uczą się sprytu, na pamięć numerów Magika i nienawiści do policji. Zazwyczaj można ich spotkać na ławce pod blokiem lub przy budce z kebabem, chyba że temperatura spada poniżej jakichś 5 stopni, wtedy absolwenci Wyższej Szkoły Robienia Hałasu przenoszą się na klatki schodowe ozdobione pokracznymi graffiti.

Po czym jeszcze poznać dresa? Po kunszcie lirycznym. Patrząc na profile dresów w mediach społecznościowych, można śmiało stwierdzić, że mimo tej całej groźnej otoczki wizualnej mają serca poetów.

widzisz co się dzieje więc
posłuchaj tematu
nauczyła mnie ulica bym jak
mogę pomóc bratu.
Zasady przeszłości pamiętam
nie zapomnę
trzymaj język za zębami
Komentarz z Facebooka, archiwum własne

Wracając do tematu mediów społecznościowych, zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Karyny nie nazywają się na nich normalnie (imieniem i nazwiskiem/neutralnym pseudonimem) tylko na przykład Księżniczka Bie(L)an, Karynka Sebusia, czy An Dziunia. Rozumiem, że większość osób w ten sposób chce zachować anonimowość, ale przedstawicielki płci pięknej dreskultury prócz tych enigmatycznych nazw wstawiają miliony swoich zdjęć, statusów dotyczących samopoczucia, udostępniają swoją lokalizację za każdym razem, gdy ich stopa stanie poza terenem blokowiska oraz w informacjach o sobie podają numer telefonu. Nie jestem w stanie tego zrozumieć.

fot. Nicolas Ladino Silva, CC0

fot. Nicolas Ladino Silva, CC0

Ale teraz na poważnie…

Często dresiarze kojarzeni są również z kryminałem. Kto ukradł rowery z piwnicy? Adi spod dziesiątki. Kto pobił Pana Marka, męża Ewki z parteru, bo złożył donos za puszczanie głośno muzyki? Ten chudy chłopak w dresach, co pod blokiem z synem Marysi zawsze stoi. Kto poszedł siedzieć za dilowanie marihuaną w parku? Łysy z Cienkim i przesłuchują właśnie Grubego. Ile w tym prawdy? Ziarnko w tym jest. Oczywiście, nie każdy dres to przestępca i nie każdy przestępca to dres. Wychowałam się na jednym z takich blokowisk. Ja miałam szansę żyć w rodzinie pełnej szacunku i wsparcia – niby normalna sprawa. Niestety, nie wszyscy moi rówieśnicy mieli tyle szczęścia. Wielu z nich ma już zawiasy. Niektórych z nich już wśród nas nie ma. Niektórzy z nich pozakładali rodziny (bo wpadka na imprezie, bo on/ona chciała) powielając schemat wychowania przekazany przez rodziców. Błędne koło się zamyka.

Mimo że dresiarstwo jest określane jako subkultura, to nie wynika ona często z samodzielnego wyboru. Jest ona skutkiem środowiskowym.

Jednak czy to zjawisko mnie dziwi? Szczerze? Absolutnie. Żyjemy w kraju, który wspiera patologię. Żyjemy w państwie, gdzie system edukacji i pomoc (niematerialna) takim rodzinom jest na poziomie Rowu Mariańskiego. Jak osoba całe życie siedząca pod blokiem, podczas gdy ojciec alkoholik otwiera kolejną flaszkę, a matka pracuje na dwa etaty, ma wykreować sama sobie lepsze życie? Nie ma prawdziwych autorytetów, nie zna innego życia, nie ma kto jej wyciągnąć z betonowego bagna. Już Na starcie ma pod górkę.
Nie jest to hejt w stronę samych dresiarzy i ich rodzin. Jest to hejt w stronę systemu, w którym żyjemy.

 

Karolina Koźlak
Studentka zootechniki. Ale nie tylko zwierzęta są jej wielką pasją. Uwielbia zabawę słowem, a obcowanie ze słowem pisanym przynosi jej wiele satysfakcji a nawet radości.

Myśli są Ruude

Myśli są Ruude

Jeśli Ty też uważasz, że potrafisz, że powinnaś lub powinieneś, wreszcie - jeśli chcesz, to miejsce jest otwarte na Twoje myśli…

Poniżej jest bezpośrednia linia. Do mnie. Wtedy też, będzie tutaj trochę Ciebie. Ciebie w oderwaniu od Ciebie.

mysli.sa@ruude.net

Komentarze