Pochwała narzekania

Jakież mamy pole do popisu, gdy ktoś powie, że czuje się średnio, głowa go boli, a humor ma do niczego!

Polacy od zawsze słynęli z gościnności, dobrej, choć niekoniecznie zdrowej kuchni i z narzekania. Jojczymy już od rana – wystarczy, że wyjrzymy przez okno. Słońce świeci? Dosyć już tych upałów, ileż można je znosić! Deszcz pada? Znowu leje! U nas zawsze leje. Śnieg? Pewnie będzie sypał do maja! Przez resztę dnia też nam nie brakuje powodów, żeby sobie popsioczyć.

Trafnie te nasze żale ujął w jednym ze swoich utworów Taco Hemingway – Koniec lipca, za chwilę już zima. No tak, powód do narzekania zawsze się znajdzie. Zdajemy sobie sprawę z tej naszej narodowej wady, ale nic z tym nie robimy. No, może nie do końca nic… Bo przecież narzekamy na to, że wszyscy narzekają.

Pochwała narzekania, fot. Alexas Fotos, CC0

fot. Alexas Fotos, CC0

Piszę ten tekst w dniu, gdy media trąbią o tym, że nad Stany Zjednoczone nadciąga huragan Florence, który jest najniebezpieczniejszy od kilkudziesięciu lat. Mam kilkoro amerykańskich znajomych mieszkających w stanach, do których huragan ten ma dotrzeć. Pomyślałam nawet, żeby do nich napisać i zapytać ich o samopoczucie, ale… rozmyśliłam się. Jestem niemal pewna, że jak jeden mąż odpowiedzieliby mi: OK. I'm fine. Zawsze tak odpowiadają, niezależnie od tego czy wygrali w totka, czy stoją na skraju przepaści. A na ustach mają wówczas ten sam nic nieznaczący uśmiech.

Tak, Amerykanie są dla nas wzorem optymizmu, ale czy słusznie? Czy ich oklepane formułki naprawdę wynikają z niezmiennie dobrego samopoczucia? To kraj, w którym z roku na rok popełnia się coraz więcej samobójstw. W jak głębokiej depresji byli przyszli samobójcy, gdy po raz ostatni wypowiedzieli słowa I'm fine nigdy już się nie dowiemy.
Może więc to nasze swojskie narzekanie nie jest takie złe? Amerykańska odzywka kończy wszelkie dyskusje. Nie jest zaproszeniem do głębszej rozmowy. Ajem fajn. Koniec. Kropka. Odczep się.

Co innego polskie narzekanie… Jakież mamy pole do popisu, gdy ktoś powie, że czuje się średnio, głowa go boli, a humor ma do niczego! Niejedna nocna Polaków rozmowa miała początek w narzekaniu właśnie. Ono pozwala nam się do siebie zbliżyć, otworzyć się przed sobą, a także poczuć wspólnotę. Masz bóle migrenowe? Witaj w klubie! Szef cię wpienia? Też tak mam!

Jak to dobrze spotkać bratnią duszą. Powiedzenie, że przyjaciół poznaje się w biedzie nabiera w tym kontekście zupełnie nowego znaczenia. Kończę, bo coś mnie w krzyżu łupie.

Urszula Gutowska

Urszula Gutowska

Dziennikarka, korektorka, copywriterka i filmowiec.
Pasjonatka gry w scrabble, fotografii ulicznej i słowa pisanego.

Komentarze