Piękno czy kicz?

Z całą pewnością większość z nas oglądała, lub ogląda, kreskówki Disneya, prawda? Pamiętacie ten moment, gdy w intro pojawia się w blasku fajerwerków przepiękny zamek? Któż nie chciał się w nim znaleźć choć na chwilę? A wiecie może, na czym wzorowali się twórcy tej wizytówki wytwórni?

Odpowiedź może wydać się jednym banalna, innym piekielnie trudna. Tą budowlą jest ukryty w Bawarskich Alpach zamek Neuschwanstein.

Najbardziej znany na świecie?

Nawet, gdyby ktoś nie znał ciekawostki związanej z Disneyem, to z pewnością gros ludzi kojarzy wizerunek zamku z przewodników, katalogów, widokówek, kalendarzy, tapet na pulpit. Nie oszukujmy się – Neuschwanstein jest wszędzie! Ale czy to umniejsza jego wyjątkowości i pięknu! NIE! STANOWCZO, NIE! Choć pewnie znajdą się tacy, którzy mieć będą odmienne zdanie. Odwiedza go rokrocznie wiele (delikatnie rzecz ujmując) osób – i każda z nich wychodzi stamtąd oczarowana, zachwycona i rozmarzona, a część – zażenowana, zdegustowana, zła i obrażona. Co wzbudza tak skrajne emocje?

Półtorej godziny jazdy autem na południe od Monachium. Zamek Neuschwanstein, czyli Nowy Kamienny Łabędź, bo tak przetłumaczyć można nazwę tej XIX-wiecznej budowli, wznosi się na szczycie stromego, skalistego wzgórza porośniętego ciemnym lasem, nad przełomem rzeki Pöllat. Sąsiedztwo gór i specyficzny mikroklimat sprawia, że okolice zamku często spowija mgła, w której fantazyjna budowla rozpływa się, stając słabo widzialną, ale w ciągu dnia znakomicie prezentuje na tle błękitnego nieba.

fot. photochrom print of the front of Neuschwanstein Castle, Bavaria, Germany, Public Domain

Photochrom print of the front of Neuschwanstein Castle, Bavaria, Germany, Public Domain

Spoglądając nań, można odnieść wrażenie, że za chwilę księżniczka w wieży zacznie krzyczeć o pomoc, a ziejący ogniem smok wyskoczy z podziemnej groty. Neuschwanstein roztacza iście baśniową atmosferę. Jednak im bliżej bram zamku, aura robi się coraz dziwniejsza, bardziej tajemnicza. Widoki przestają być tak wspaniałe, jakbyśmy tego mogli oczekiwać. W żołądku czuć dziwny ścisk. Dlaczego? Przecież to spełnienie dziecięcych marzeń – być w zamku z Disneya…

Projekt szalonego króla

Z daleka cudo – ale z bliska… Cóż – trudne to jest do opisania. Na wejściu dostajemy architektoniczny misz-masz. Miejscowi mówią nawet, że zamek wzniesiono w neoromańsko-pseudomauretańsko- neogotyckim stylu. Nic dziwnego, skoro jest on fanaberią szalonego króla Ludwika II, z dynastii Wittelsbachów, władającej Bawarią przez – bagatela – 738 lat. Nie interesowała go jednak ani polityka, ani nawet wojny. Król, o którym można powiedzieć, że był pacyfistą, przegrał w 1866 r. wojnę z Prusami, a Bawaria włączona została do Rzeszy Niemieckiej, czemu się sprzeciwiał – ale tylko prywatnie i na papierze, a żadne działania nie zostały przezeń podjęte. Zdecydowanie należał on do tych władców, którzy przez kolejne pokolenia zapamiętani zostali głównie przez swoje dziwactwa. Niepowodzenia osobiste i polityczne sprawiły, że wycofał się w swój bajkowy świat germańskich legend. Budowa Neuschwanstein miała zrekompensować mu porażki polityczne i osobiste, utratę suwerenności, a także miał się on stać jego prywatnym królestwem, ucieczką od trudnej i nielubianej rzeczywistości.

Sängerhalle, fot. Joseph Albert 1886, Public Domain

Sängerhalle, fot. Joseph Albert 1886, Public Domain

Ludwika można nazwać królem przepychu i kiczu. Macie obiekcje? Jak inaczej nazwać sypialnię władcy ozdobioną freskami przedstawiającymi historię Tristana i Izoldy? Wykonaniem drewnianych rzeźbień zajmowało się 14 stolarzy pracujących przez cztery i pół roku. Ukrytymi w boazerii drzwiami wychodzi się z gabinetu do sztucznej groty o surowych kamiennych ścianach, ze sterczącymi z sufitu stalaktytami. Do tego jeszcze Sala Tronowa, którą niemal w całości wykonano ze złota. Uwierzcie, że to tylko najdelikatniejsze przykłady… Budowany przez kilkanaście lat pałac jest jednak mało funkcjonalny, ma 35 kilometrów korytarzy i kilkaset stopni schodów, ozdobiony girlandami balkonów i mnóstwem wieżyczek. Przypomina nieco scenerię teatralną? Ludwik był ogromnym miłośnikiem germańskich legend, a w szczególności twórczości Wagnera. Może dlatego projekt wnętrz zlecił słynnemu scenografowi, Christianowi Junkowi? Od samego czytania w głowie robi się konkretny mętlik… Czasami słów brakuje, ale z pomocą przychodzi język angielski: WHAT A MESS! Największą salą i jedną z bardziej reprezentacyjnych jest potężna Sala Śpiewaków, zaprojektowana specjalnie do wystawiania prywatnych przedstawień wagnerowskich oper. Została ozdobiona obrazami Ferdynanda Piloty'go przedstawiającymi sceny ze słynnej opery Wagnera, Parsifal. Jej pierwowzorem była Sala Śpiewaków z opery Tannhäuser, której twórcą był – a jakże – Wagner. Ludwik II wagneroholikiem? Skądże znowu.

Neuschwanstein to mimo wszystko prawdziwa skarbnica ciekawostek, które jeszcze dobitniej oddają skomplikowaną i – nie bójmy się tego powiedzieć – pokręconą naturę i osobowość króla. Jedwabne obicia na krzesła i fotele w całym zamku haftowało przez 7 lat 200 mniszek. W zamku jest 90 komnat, z czego za życia króla ukończono tylko trzydzieści. Reszta czeka na to po dzień dzisiejszy. Czy się doczeka? Szczytem szaleństwa Ludwika był z pewnością specjalny dekret, wedle którego po jego śmierci Neuschwanstein miał zostać zrównany z ziemią. Na szczęście nie wykonano jego woli…

Może zamek Neuschwanstein jest architektonicznym dziwadłem i fanaberią szaleńca, ale wcale to nie umniejsza jego wartości. Najlepiej wyrobić sobie zdanie odwiedzając zamek…

 

Mateusz Podlecki
Pasjonat życia, ludzi i podróży. Miłośnik słowa z zacięciem do radia i pisania. Zasłuchany w jazzie, niespokojny duch.

Myśli są Ruude

Myśli są Ruude

Jeśli Ty też uważasz, że potrafisz, że powinnaś lub powinieneś, wreszcie - jeśli chcesz, to miejsce jest otwarte na Twoje myśli…

Poniżej jest bezpośrednia linia. Do mnie. Wtedy też, będzie tutaj trochę Ciebie. Ciebie w oderwaniu od Ciebie.

mysli.sa@ruude.net

Komentarze