Notatki z Apokalipsy

Nie wiem, jaki jest dzień tygodnia. Zapomniałam już jak brzmi poranny dźwięk budzika. Żyję bliżej natury. Jak nasze prababki odmierzam czas według księżyca. Pamiętam, że to wszystko zaczęło się krótko po pełni, potem był nów, a niedawno znów pełnia.

Pamiętam, że wcześniej spędziłam noc w biurze, że przejechałem przez most dzielący kraje, nie zdając sobie sprawy, że za chwilę będzie zamknięty. Wracam do domu, następnego dnia wstaję rano jakby nigdy nic, potem wszystko zaczyna się zmieniać. Polska zamyka granicę. Czechy zamykają granice. To moment, kiedy uświadamiam sobie, że moja najbliższa przyszłość będzie wyglądać inaczej niż dotychczas. Że granice naprawdę istnieją. Za kilka dni miałam wreszcie obronić magisterkę, ale odwołali. Kilka razy dziennie ze szczekaczek rozwieszonych na latarniach nadają komunikat, w którym proszą, żeby stosować się do poleceń rządu i nosić maseczki. Są specjalne godziny otwarcia sklepów dla seniorów. Najbardziej boję się siedzenia w jednym miejscu, bez podróży, bez stukotu pociągu, bez obrazów zmieniających się przed oczami.

Co jeśli zabraknie towarów pierwszej potrzeby? Oczywiście towary pierwszej potrzeby to czekolada, kawa i wino. Chleb to można samemu sobie upiec.

Chleb

Kwarantannę można wykorzystać kreatywnie. Dużo piekę. Chyba nie ja jedyna wpadłam na ten pomysł, bo w sklepach zaczyna brakować drożdży. W końcu dostaję zakwas i robię pyszny chleb. Gotuję domowe obiadki. Trochę kopię w ogródku. Obserwuję jak na pastwisku obok codziennie przybywa cielaczków. Raz widzę nawet krowi poród. Wreszcie żyję wiejskim #slowlife jak z Instagrama.

fot. Paweł Czerwiński, CC0

fot. Paweł Czerwiński, CC0

Biuro urządzam sobie w salonie, bo pracowanie i spanie w tym samym pomieszczeniu wydaje mi się niehigieniczne.

Deszcz

Najgorsze były deszczowe dni. Raz nawet spadł śnieg. Śpię długo i ciężko mi wstać na spotkanie online o godzinie 11. Ostatecznie siadam przed komputerem w piżamie. Wszystkie plany na kwiecień, kursy, szkolenia – odwołane. Czuję się trochę otępiała.

Tęsknię za Polską. Tęsknię za otwartymi granicami i otwartymi kinami. Tęsknię za pączkami z Głębokiej, za kawą z ulubionej kawiarnii, za herbaciarnią. Za przyjaciółmi, bliskimi po drugiej stronie Olzy. Znajduję gdzieś cytat – Wciąż mnie zadziwia, że istnieją ptaki, które są zamknięte w klatce, a mimo to śpiewają (P. Bosmans). I te słowa podnoszą mnie na duchu.

Uczę się słuchać ciszy.

Wolność

Wychodzę z domu. Wolno mi. Mogę pojedzić na rowerze albo pójść z psem na spacer do lasu. Czuję słońce na skórze. Wdycham świeże powietrze. Słucham śpiewu ptaków.

Tymaczaj docierają do mnie jakieś wiadomości z Polski, że lasy zamknięte, że nie można wychodzić z domu, że policja, że wojsko, że łamanie konstytucji, że wybory, że zakaz aborcji… Te informacje zlewają mi się w głowie w jakiś szum, bełkot od którego boli głowa. Jednak nie tęsknię za Polską.

Akcja #zostańwdomu zaczyna mnie irytować. Może była aktualna jeszcze miesiąc temu, kiedy można było zrezygnować z wyjścia na piwo ze znajomymi i mieć poczucie, że uratowało się świat, ale nie teraz kiedy ludzie są przymusowo zamykani w domach, kiedy tracą pracę, kiedy małe biznesy upadają, kiedy policja daje mandaty za czytanie książki w parku.

Jadę na wycieczkę rowerową. Kiedy jestem blisko granicy dostaję SMS-a: Przekroczyłeś granicę – z domownikami podlegasz 14-dniowej kwarantannie.

Cieszę się, że to pomyłka, że tu zostaję, że nie wróciłam do Polski. Że nie czeka mnie żadna kwarantanna.

Katarzyna Durajska

Katarzyna Durajska

Etnolożka, lokalna aktywista, copywriterka. Wierzy w odwagę, wrażliwość i siostrzeństwo. Kolekcjonuje filiżanki.

Komentarze