Jak zdobyć niezdobytą twierdzę?

Ostatnio bohaterem naszej opowieści była Szwajcaria Saksońska. Wiedzcie, że dziś wcale się stąd nie ruszamy. Przyjrzymy się za to najstarszej i najbardziej wyjątkowej budowli, jaką ta kraina może się poszczycić.

Nieopodal wspominanego w poprzednim artykule mostu Bastei, na ogromnym płaskowyżu wznosi się monumentalna twierdza, która chroni okolicę od przeszło 750 lat. Pierwsza wzmianka o Königstein pojawiła się w 1241 roku, w XV wieku zamek znalazł się w posiadaniu saksońskiego rodu Wettinów. Owa dynastia zamieniła go w twierdzę nie do zdobycia, choć nie do końca, ale o tym później. W czasach, gdy o spokój było niezwykle trudno, saksońscy władcy szukali tam schronienia, a gdy światowy mir na to pozwalał odpoczywali tam z dala od zgiełku Drezna. Przez lata twierdza wykorzystywana była także do innych celów. Mieściło się tam więzienie i obóz jeniecki, a po II wojnie światowej zakład dla nieletnich, a także miejsce internowania osób niewygodnych politycznie. Tyle historii.

Forteca wznosi się na skałach wysokich na 40 m, otacza ją blisko 2,2 km murów obronnych, a całość znajduje się na wysokości 361 m n.p.m. Ze strategicznego punktu widzenia nie można było sobie wyobrazić lepszego miejsca na wzniesienie obronnego zamku. I jeszcze te widoki! Szczególnie ten z lotu ptaka może przyprawić o szybsze bicie serca. Choć i te, które ukazują się naszym oczom, gdy patrzymy nań z dołu komentarza nie wymagają.

 Königstein, fot. Ronile, CC0

fot. Ronile, CC0

Miejsce zaprzecza stereotypowym opiniom na temat zwiedzania starych twierdz, gdzie ponoć niewiele jest do oglądania. Zwykle jest tak, że zastaniemy całą masę kamieni, kilka sal muzealnych z dziełami sztuki i tyle. Ale nie w Königstein! Tam w środku zmieściło się praktycznie całe miasteczko. Jego sercem była głęboka na 152,5 m studnia, wykopana na wypadek długotrwałego oblężenia, jak się potem okazało, na próżno. Studnia przetrwała do czasów obecnych i jest jedną z ciekawszych atrakcji w trakcie zwiedzania budowli. Co jakiś czas organizowane są specjalne pokazy jej funkcjonowania. Wtedy to wciąga się wiadro wody, którą następnie wylewa do studni. Czas jej opadania to około 15 sekund! To zjawisko udowadnia tylko, że informacje na temat jej głębokości nie są przekłamane.

Najsławniejszym władcą tego miejsca był elektor saski, Fryderyk August (słynny ze swej rozwiązłości król Polski, znany nam jako August II Mocny), który nosił się z zamiarem wybudowania pałacu barokowego na płaskowyżu fortecznym. Wszystko pozostało jednak tylko na etapie projektu. Fryderykowi, który wsławił się też zamiłowaniem do jadła i wina, udało się jednak wybudować w podziemiach jednego z tutejszych budynków wielką beczkę, w której mogło się zmieścić 238 tysięcy litrów (sic!) tego szlachetnego trunku. To wcale nie jest najbardziej wstrząsające! Bardziej zaskakujące jest jednak jej przeznaczenie – służyła ona również jako parkiet dla tancerzy. Ot, taka mała zachcianka.

 Königstein, fot. JCoreX, CC0

fot. JCoreX, CC0

Opowieść o twierdzy i Szwajcarii Saksońskiej ma się już ku końcowi, jednak przecież wcześniej Wam coś obiecałem, prawda? Forteca uchodzi w świecie za niezdobytą. To prawda. Jednak nie do końca. Faktem jest, że żadna wroga armia tego nie uczyniła – ba – nikt nawet nie myślał o oblężeniu. Jak możecie się domyśleć, nawet najliczniejsze wojska z idealnym zapleczem i dostawami raczej nie miałyby szans, by wziąć ją „głodem”. Jednakże „zdobycia” dokonał jeden człowiek. TAK! JEDEN! A był nim Sebastian Abratzky. Początkujący kominiarz, który swoim sprytem i umiejętnościami pokonał potężną twierdzę. A stało się to w 1848 roku, kiedy to młodzieniec dowiedział się, że wejście na zamek kosztuje aż 10 talarów. Jako, że najzwyczajniej w świecie ich nie miał, zaczął wspinać się po niemal pionowym murze. Po półtorej godziny dokonał tego, czego nie były w stanie zdziałać potężne siły wielu armii – w pojedynkę zdobył twierdzę. Jego szczęście nie trwało długo, na górze nie było braw i fanfar – czekała nie niego straż i 12 dni więzienia. Tym wyczynem Sebastian zapisał się jednak na stałe w historii, nie tylko Königstein. Został on bowiem ojcem chrzestnym saksońskich miłośników wspinaczki. Trasa, którą pokonał, nosi dziś nazwę Abratzky-Kamin i jest regularną drogą wspinaczkową o czwartym poziomie trudności w skali saksońskiej. Dodać trzeba, że podobnych szlaków wytyczono w okolicy jedynie kilkanaście… tysięcy. Jest zatem z czego wybierać, więc wybierając się w okolice twierdzy Königstein nudzić się z pewnością nie będziecie.

Teraz to już naprawdę koniec. Gdzie zabierze nas kolejna opowieść?
Czas pokaże…

 

Mateusz Podlecki
Pasjonat życia, ludzi i podróży. Miłośnik słowa z zacięciem do radia i pisania. Zasłuchany w jazzie, niespokojny duch.

Myśli są Ruude

Myśli są Ruude

Jeśli Ty też uważasz, że potrafisz, że powinnaś lub powinieneś, wreszcie - jeśli chcesz, to miejsce jest otwarte na Twoje myśli…

Poniżej jest bezpośrednia linia. Do mnie. Wtedy też, będzie tutaj trochę Ciebie. Ciebie w oderwaniu od Ciebie.

mysli.sa@ruude.net

Komentarze