Ja to mam szczęście!

Często narzekam na swoje życie. Że w moim mieszkaniu jest mało słonecznego światła i kwiaty nie chcą rosnąć. Że pani w urzędzie była niemiła. Że mam za dużo pracy. Że koleżanka zrobiła awanturę.

I w tym narzekaniu zapominam jakie mam szczęście, ile dobra dostałam od losu. Pochodzę z klasy średniej. Urodziłam się w dobrej rodzinie. Zapewniono mi dobrą edukację. Mogę swobodnie podróżować i zwiedzać świat. Obracam się w kręgu ludzi otwartych i tolerancyjnych. Mam prawdziwych przyjaciół i cudowny związek. Mogę realizować swoje pasje i rozwijać talenty. Nigdy nie miałam też poważnych problemów zdrowotnych. A przede wszystkim żyję w tej bezpieczniejszej i bogatszej części świata.

Oczywiście w międzyczasie nie obyło się bez wydarzeń smutnych lub przerażających, które chętnie wymazałabym z pamięci. Ale naprawdę nie mam na co narzekać. I większość z dobrych rzeczy, które mnie spotkały, w ogóle nie jest moją zasługą. Są przypadkiem. Gdybym urodziła się w innym kraju lub chociaż kilka kilometrów dalej, w innej rodzinie, moje życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, dużo mniej szczęśliwie...

Na granicy polsko-białoruskiej koczują czeczeńskie rodziny, którym nie pozwala się wejść do naszego kraju. Kiedyś przekraczałam tę granicę, bez problemu. Jedynym powodem dla którego mnie wpuszczono, a ich nie, było inne obywatelstwo w naszych paszportach. A przecież to jaki mam paszport również nie jest moją zasługą.

Niedawno miałam okazję obejrzeć film dokumentalny Wojciecha Szumowskiego Aleppo. Notatki z ciemności. Reżyser spędził dwa miesiące w mieście pogrążonym w wojnie, by pokazać codzienność jego mieszkańców. Zobaczyłam wstrząsający obraz wojny, która powoduje, że życie tysięcy zwykłych ludzi jest przesycone strachem i cierpieniem. Najbardziej z filmu zapamiętałem scenę, w której zapłakany dorosły trzyma rączkę dziewcznki, która zginęła w bombardowaniu. A mimo wszystko wielu z nich próbuje żyć godnie i zwyczajnie, pomaga sobie nawzajem. Ale to nie my, to jacyś ludzie, gdzieś daleko. Szymborska pisała:

Jacyś ludzie w ucieczce przed jakimiś ludźmi.
W jakimś kraju pod słońcem
i niektórymi chmurami.

Zostawiają za sobą jakieś swoje wszystko,
obsiane pola, jakieś kury, psy,
lusterka, w których właśnie przegląda się ogień.

Mają na plecach dzbanki i tobołki,
im bardziej puste, tym z dnia na dzień cięższe.
(...)

Przed nimi jakaś wciąż nie tędy droga
(...)

Niestety słowa te nie przestają być aktualne.
Jestem jedną z licznych istot na tej planecie, której trafiło się takie szczęśliwe życie. Mogę czuć się w miarę bezpiecznie. I to przypadek. Tak jak nie jest winą zwykłych ludzi, że przyszło im żyć w niebezpiecznym miejscu, w kraju pogrążonym w wojnie.

Dlatego jesteśmy im coś winni, powinniśmy podzielić się z nimi dobrem które dostaliśmy od losu. Pokazać, że nie są sami. Wesprzeć naszymi pieniędzmi, czasem lub działaniami, najrozsądniej poprzez wsparcie organizacji, które im pomagają.

Katarzyna Durajska

Katarzyna Durajska

Etnolożka, lokalna aktywista, copywriterka. Wierzy w odwagę, wrażliwość i siostrzeństwo. Kolekcjonuje filiżanki.

Komentarze