Gentlemen's Club

Tak sobie myślę, że nas ten chłód przyciąga, ta nieprzenikniona głębia spojrzenia, ten rozpięty guzik koszuli. Lodem wieje, a gorąco jak w piekle. I kobiety, jak to mamy w zwyczaju, idziemy do tego lodu, gorąca, bo jak wiadomo nic tak nie wpływa na urodę dobrze, jak zmiana temperatur.

Jest na świecie grupa mężczyzn, która nieustannie fascynuje kobiety. Nie są latynoskimi kochankami, zawodnikami amerykańskiej ligi baseballa ani surferami z Antypodów. Wielu z nich w ogóle niespecjalnie grzeszy urodą. Ale wiadomo, że kobiety to przewrotne stworzenia, i nawet jeśli popełniamy błędy, to i tak wiemy co dobre. I tym sposobem, wskutek jakiejś niewyjaśnionej naukowo intuicji, mamy równie nieodgadniony pociąg do przedstawicieli klasycznej, angielskiej elegancji. Chociaż, gdyby przyjrzeć się temu zjawisku odrobinę dokładniej, okaże się, że lgniemy do tych brzydkich Brytyjczyków zupełnie zasadnie. Przecież wiadomo, że wystarczy, aby byli tylko ciut ładniejsi od diabła, co trzeba przyznać, udaje im się wyśmienicie. Do tego nikt nie ubiera się z tak niewymuszoną, nonszalancką elegancją, która przyprawia znaczną część ludzkości, niemalże o zawał serca. Mężczyzna w butach z krokodylej skóry, który nosi je jak gdyby miał na nogach domowe pantofle, to potrafią tylko ci zimnokrwiści Anglicy. I jeszcze kilku, w tym Polaków drogie Panie, ale że o polityce nie wypada, to nie powiem kto.

Luke Evans, 2014 wwd's men's week issue, fot. Rodolfo Martinez
Luke Evans fot. Rodolfo Martinez, www.luke-evans.us

Angielscy dżentelmeni zdecydowanie przewodzą naszej liście najbardziej pożądanych i najlepiej ubranych mężczyzn na świecie. Co prawda, aby nie być nieszczerą i niesprawiedliwą, jest tu i miejsce dla Amerykanów, taki Gary Cooper, to klasa sama w sobie. Robert Redford, Paul Newman, a współcześnie George Clooney czy Tom Ford prezentują się doskonale. Z przyzwoitości wypadałoby dodać kilku Francuzów (Alain Delon, Jean Paul Belmondo), Włochów (Marcello Mastroianni, Gianni Agnelli), Hiszpanów czy Rosjan. Ale cóż, wyjątki tylko potwierdzają regułę.

James McAvoy, Prada Fall/Winter 2014, fot. Annie Leibowitz
James McAvoy, Prada Fall/Winter 2014, fot. Annie Leibowitz

To właśnie na Wyspach rezydują najprawdziwsi z prawdziwych. Jak by to ująć? Na świecie jest wielu dobrze ubranych mężczyzn, problem w tym, że większość z nich spełnia się w formule – przerost formy nad treścią. Bo forma choćby nie wiem jak cudna była, brak treści zniweczy cały trud. Nie będę wymieniać z nazwiska, ale stadko tychże panów jest niezwykle liczne. I niech nas ręka Boska przed nimi broni. Więc zwrot w lewo i patrzymy na Brytanię. Bo tam jest kolebka mody męskiej, klasa sama w sobie, krawiectwo na Savile Row, pracownie szewskie i inne manufaktury z kilkusetletnimi tradycjami. I niech mi nikt nie zarzuca, żem nieświadoma wkładu Brioni do męskiego enturażu. Świadomam, ale to Anglicy z noszenia garniturów, marynarek i innych części męskiej garderoby, prawdziwą sztukę uczynili. Dużo wcześniej.

Daniel
Daniel Craig, fot. Discutivo, CC BY-SA 2.0

Tak sobie myślę, że nas ten chłód przyciąga, ta nieprzenikniona głębia spojrzenia, ten rozpięty guzik koszuli. Lodem wieje, a gorąco jak w piekle. I kobiety, jak to mamy w zwyczaju, idziemy do tego lodu, gorąca, bo jak wiadomo nic tak nie wpływa na urodę dobrze, jak zmiana temperatur. Jednym słowem angielski dżentelmen lepszy od botoksu. Styl to nie przebieranki. To nie fura, skóra i komóra, choćby z metką topowego designera. Styl nie ma metki, nie ma wieku. Styl ma klasę, poziom, bywa drogi, ale nie epatuje. Chodzi o dystans, gonienie króliczka, spojrzenie, a to mają Anglicy przećwiczone. Jest moc.

Bo za ubraniem, albo i przed, idzie duch. Najlepiej duch zdobywcy. Co po facecie, w choćby i najdroższym, najmodniejszym odzieniu, jak duch słaby. Duch z kolei wymaga dokarmiania, męski w szczególności. To może być cokolwiek, sztuka, biznes, sport, polityka, byle z sukcesem. I wtedy garnitur z Savile Row dostaje tego szczególnego turgoru, czego wszystkim Panom życzę.

Cammelie

Cammelie

Pisze, bo lubi. Kiedy nie pisze, znaczy, że nie.

Prowadzi autorskiego bloga www.cammelie.com.

Komentarze