Czego nie nauczy Cię szkoła?

Szkoła nie uczy, nie wychowuje, ale przede wszystkim nie rozwija pasji uczniów. Nie jest też miejscem chętnie odwiedzanym przez młodych ludzi. Nie kojarzy się z rozwojem, a z przymusowym wkuwaniem i zrzędzeniem nauczycieli, ze strachem z powodu wywiadówki czy ze smutkiem, bo jest się nielubianym w klasie.

Ostatnio miałam przyjemność przez kilka tygodni obserwować lekcje kilku nauczycieli jednej z polskich, państwowych szkół, dodam dla jasności, że w Krakowie. To bardzo ciekawe i pouczające doświadczenie, zwłaszcza dla kogoś, kto sam zamierza być belfrem.

Wśród nauczycieli dominowali tacy, których staż pracy był dłuższy niż mój żywot. Spodziewać więc się można było metod równie starych co kościół mariacki. Na moje szczęście tylko jeden, a w zasadzie jedna nauczycielka, miała metody, które świeżością nie grzeszyły. Ale prawdę powiedziawszy, część z nich przynosiła efekty i to całkiem zadowalające. Zaprzeczyć temu nie mogę, bo uczniowie faktycznie pamiętali coś, co było powtarzane przez trzy ostatnie lekcje, niczym deklinacje łacińskie. Ale efekt jest – uczeń wie. To nic, że na pierwszej lekcji nauczyciel wszystko wyłożył i kazał ćwiczyć na analogicznych przykładach po naście razy w ciągu 45 min. To nic, że zawsze padają te same pytania, a połowa klasy jest znudzona, że każda lekcja ma taki sam schemat, że nic się nie zmienia. Uczniowi trzeba wszystko wytłumaczyć, nie może sam do czegoś dojść. Nie może za dużo samodzielnie myśleć. Ale się temu nie dziwię, skoro wg tej pani „nie każdy się nauczy, taki urok tej klasy”.
Z takim podejściem – na pewno!

Siedzę, słucham i nie dowierzam temu, co słyszę. Widocznie ma rację, skoro uczy w szkole od ponad trzydziestu lat. Wie też, że jej pedagogiczne metody, jak np. krytykowanie ucznia na forum klasy i ciągłe karanie go przesadzaniem do innej ławki za to, że kiedyś „rozwalił lekcję”, są niezawodne. Wedug niej zawsze tak będzie robić, więc trzeba go „ustawić”, zanim zacznie rozrabiać. Innym ciekawym posunięciem równie pedagogicznym było powtarzanie uczniowi, również na forum klasy, że od początku nic nie robi, nie pracuje i że teraz to potwierdza, gdyż nie wziął ze sobą książek ani zeszytu do przedmiotu. Następnie sama go nie aktywizuje w żaden sposób, mimo że wybór ćwiczeń – analogiczne przekształcanie przykładów – sprzyja temu, by uczeń wykazał aktywność. Ale po co? Lepiej podejść do niego i powiedzieć, że nie będzie robił przykładu, gdyż nie ma książek. 45 min. życia zabrała bezpowrotnie temu człowiekowi, narzekając na jego zachowanie, lenistwo i nieodpowiedzialność, a sama nic nie uczyniła, by ucznia zaaktywizować. No cóż, przecież dla niej część osób z góry jest skazana na klęskę, więc trzeba im od razu przypiąć łatkę nieuków, leni czy debili.

Zastanawiałam się, jak zasugerować jej, że to postępowanie nie jest pedagogiczne, gdy usłyszałam: „Ja tu jestem kierownikiem, Ty powinieneś wykonywać moje polecenia.” Struchlałam, nie wiem od kiedy nauczyciel to kierownik, a uczeń to jego podwładny. Patrząc jednak na ten układ, dochodzę do wniosku, że tylko „zdolne” jednostki z tej szkoły wyniosłą coś dobrego.
A pozostali uczniowie? Gorycz, niską samoocenę i skłonności depresyjne.

 

Lilly Bay
Przechodniu, co wstępujesz w me progi – przystań. Zakotwicz się na dłużej i spójrz na wszystko, co Cię otacza inaczej.

Myśli są Ruude

Myśli są Ruude

Jeśli Ty też uważasz, że potrafisz, że powinnaś lub powinieneś, wreszcie - jeśli chcesz, to miejsce jest otwarte na Twoje myśli…

Poniżej jest bezpośrednia linia. Do mnie. Wtedy też, będzie tutaj trochę Ciebie. Ciebie w oderwaniu od Ciebie.

mysli.sa@ruude.net

Komentarze