A może wieloświat?

Czy naprawdę musimy coś rozumieć? A może właśnie o to chodzi, by nie dać się porwać złudzeniu zrozumienia, iluzji tego, że wiemy o co chodzi.

Dożyliśmy interesujących czasów, w których na porządku dziennym jest natrafianie na filmy czy seriale, bazujące na teoriach fizyki kwantowej czy metafizycznych filozofiach wschodu. I mowa tu nie tylko o rozmaitych twórczych eksperymentach reżyserów-ekscentryków lub projektach opartych na kultowych powieściach sci-fi. Mowa o zupełnie poważnych przedsięwzięciach artystycznych, które oparły fabułę na aspektach rzeczywistości, o jakich na co dzień wolimy nie myśleć.

Zapewne wiele osób zna serial Twin Peaks, hit lat 90., opowiadający o tajemniczej sprawie śmierci młodej dziewczyny, rozwiązywanej przez wierzącego w przepowiednie senne detektywa. Granica pomiędzy wyobraźnią, snem i jawą została umiejętnie zatarta, a równocześnie opowieść stworzona przez Davida Lyncha była przystępna dla każdego człowieka. Wszak, serial ten można było obejrzeć na najbardziej znanych kanałach telewizyjnych i śledzić losy bohaterów.

Współcześnie twórcy wizualni nie stronią od tego typu motywów, ale idą wręcz głębiej. Sam Lynch, w 2017 ukończył trzeci sezon Twin Peaks, zupełnie nowoczesny i transgresyjny. Można rzec – przekroczył swoją własną wizję, tak skrupulatnie ugrzecznianą w starszych sezonach. I stała się ona tym samym trochę trudniejsza w odbiorze, a nawet niezrozumiała dla wielu osób.

fot. Michael Mouritz, CC0

fot. Michael Mouritz, CC0

Jednak czy naprawdę musimy coś rozumieć? A może właśnie o to chodzi, by nie dać się porwać złudzeniu zrozumienia, iluzji tego, że wiemy o co chodzi. Ta cienka granica pomiędzy tym, co w świecie realnym uważamy za normalne, a teoriami naukowymi, filozoficznymi czy nawet mistycznymi – jest bardzo łatwa do przekroczenia, choć nie chcemy sobie na to pozwolić.

Serialem, który przekonał mnie o wartości nierozumienia jest niemieckojęzyczny Dark, w reżyserii Barana bo Odara oraz Jantje Friese. O ile pierwszy sezon był w miarę do ogarnięcia, o tyle drugi naderwał moje zaufanie do własnego umysłu. Od początku nie mogłam połapać się w zawiłościach czasoprzestrzennych, z których twórcy serialu stworzyli strukturę fabuły. Tutaj jest coś więcej, niż samo użycie teorii związanych ze skokami i podróżami w czasie czy efektem motyla, ale też kwantowej teorii strun – istnienia równoległych rzeczywistości (wieloświat)!

I choć trudno momentami nadążyć za akcją serialu, to jednak ostatecznie wszystko się klaruje po to, by następnie (a właśnie na ekrany wszedł trzeci sezon) znów wybić widza z rytmu i wpędzić go w kompleksy niższego intelektu… Jakże jest to potrzebne doświadczenie! By przez chwilę zapomnieć o swoich umiejętnościach rozumienia i stać się podróżnikiem w czasie, który wszystko poznaje na nowo i każdym krokiem tworzy zupełnie inne wymiary jawy.

Martyna Borowska

Martyna Borowska

Pasjonatka pisarstwa, filozofii wschodniej, hermetyzmu i mentalnej transgresji.

Otwiera słowem drzwi percepcji na alslowia.pl.

Komentarze